Na tej stronie znajdziesz najciekawsze artykuły o najwartościowszych suplementach i najskuteczniejszych lekach, wpływających na tężyznę fizyczną, estetykę ciała i stan zdrowia osób aktywnych fizycznie

Domowe sposoby na wirusy

19.03.2020 | W zdrowym ciele...

Autor: Sławomir Ambroziak

Słowa kluczowe: wirusy, infekcja, epidemia, odporność, pożywienie, aktywność przeciwwirusowa.

Na początek – UWAGA!

Informacje zawarte w tym artykule nie mają na celu wskazania alternatywy dla zaleceń medycznych, związanych z pandemią koronawirusa (w tej materii wszyscy słuchamy bezwzględnie specjalistów!). Mogą natomiast ułatwić osobom zarażonym powrót do zdrowia, a tym z pierwszej linii frontu walki z epidemią, objętym kwarantanną i wszystkim innym, pomóc uchronić się przed infekcją. Mogą jednocześnie zmniejszyć wobec otoczenia zaraźliwość osób zainfekowanych, u których infekcja przebiega skąpoobjawowo lub bezobjawowo.

O czym jest ten artykuł?

Walczymy z epidemią, ale życie nadal się toczy. Codziennie musimy więc jeść. Małą mamy natomiast w społeczeństwie świadomość faktu, że w powszedniej żywności znajdujemy substancje o aktywności przeciwwirusowej, które mogą nas chronić przed infekcją, względnie łagodzić jej przebieg, jeżeli nie damy rady się przed nią uchronić. Problem jedynie więc z tym, by dotrzeć z informacją o takich produktach do świadomości społecznej. Poniższy artykuł będzie więc próbą upowszechnienia informacji o pożywieniu przeciwwirusowym.

Im szybciej – tym lepiej

Zwykle we wszystkich moich artykułach każdą informację opatruję nazwiskiem autora potwierdzającego ją badania i datą publikacji wyników takiego eksperymentu. Dziś jednak rezygnuję z tego zabiegu, albowiem jest on czasochłonny. A w czasach zarazy – czas to zdrowie! Musicie więc zaufać zaprezentowanej tu wiedzy… lub nie…

Odporność jest najważniejsza

Niezależnie od tego, czy dojdzie, czy nie dojdzie do zarażenia, o przebiegu infekcji decyduje kondycja naszego układu odpornościowego. Gdy jest perfekcyjna, infekcja wirusowa może w ogóle nie dawać objawów.

Stan odżywienia ma ogromny związek z odpornością. Odporność przykładowo słabnie w przypadku niedoborów białka oraz niektórych witamin i minerałów, a w szczególności witaminy C, A i D3 oraz cynku. Musimy więc w czasach zarazy pamiętać o spożyciu odpowiedniej ilości białka – przynajmniej 1 g na kilogram wagi ciała. Białko znajdujemy przede wszystkim w nabiale i mięsie, ale głównie to białka jajek i mleka wzmacniają z jednej strony naszą odporność, a z drugiej niszczą organizmy chorobotwórcze, w tym także wirusy. Formujące się nowe organizmy mają słabo wykształcony własny układ immunologiczny, natura wyposażyła więc jaja i mleko w białka pełniące funkcje ciał odpornościowych u piskląt i noworodków. Z taką m.in. aktywnością wiąże się zapewne znana z tradycji ludowej skuteczność domowych środków na przeziębienie, takich jak żółtko utarte z cukrem (kogel mogel), bulion z żółtkiem, mleko z miodem czy (na Bałkanach) podgrzany jogurt.

Witaminę C możemy uzupełniać suplementami lub (szczególnie o tej porze roku) owocami cytrusowymi. Jeżeli jednak nawet zdecydujemy się na suplement, nie warto stronić od owoców cytrusowych, albowiem zawarte w nich flawonoidy, karotenoidy i terpenoidy wspomagają dodatkowo walkę z infekcjami wirusowymi. O odpowiedni dowóz witaminy A nie musimy specjalnie się martwić, jeżeli spożywamy na co dzień kolorowe warzywa, produkty mleczarskie, jaja i ryby, a raz na jakiś czas podroby i wątróbkę (nawet w postaci pasztetu). Większych problemów nastręcza witamina D3, w tym więc przypadku warto skorzystać z suplementów, najlepiej łączących w składzie witaminę D3 z K2, albowiem obie te witaminy należy zawsze uzupełniać równocześnie. Podobnie cynk wymaga dodatkowej suplementacji, albowiem nie znajdujemy zbyt wiele tego pierwiastka w powszedniej żywności.

Kondycja naszego układu odpornościowego uzależniona jest silnie od stanu pożytecznej flory jelitowej. Florę też można oczywiście uzupełniać suplementami, lecz najkorzystniejsze w kontekście ochrony przeciwwirusowej będą fermentowane produkty mleczarskie, raz z uwagi na pożyteczne mikroorganizmy, dwa – na wspominane wyżej białka mleka.

Ponieważ pożyteczne mikroorganizmy potrzebują do wzrostu i życia błonnika, dlatego też zawarty w pożywieniu błonnik przyczynia się do kondycji naszego układu odpornościowego. Najcenniejszą jego formą jest związek znany jako betaglukan, który również wykazuje samodzielną aktywność immunologiczną i przeciwwirusową. Najwięcej betaglukanu znajdziemy w kaszy jęczmiennej oraz otrębach i płatkach owsianych, drożdżach i grzybach kapeluszowych, chociażby w prawdziwkach czy pieczarkach. Co ciekawe, betaglukan z chińskich grzybów shitake jest bodaj pierwszym scharakteryzowanym, naturalnym składnikiem o wartości terapeutycznej dla pacjentów zarażonych koronawirusem.

Z widelcem na wirusy

Wzmocnienie odporności to jedno, ale spotykamy też pokarmy stricte wirusobójcze, przyjrzyjmy się więc kilku z nich…

Cebula i czosnek to podstawowa broń naszych przodków w walce z przeziębieniem i grypą. Chyba każdy, starszy wiekowo czytelnik pamięta z dzieciństwa syrop z cebuli lub mleko z czosnkiem i miodem… Mój tata przyrządzał mi kanapki z razowego chleba ze smalcem, grubo posypane drobno posiekanym czosnkiem i solą, a mama serwowała do nich na popitkę ciepłe mleko z miodem. Tak uwielbiałem ten „grypowy posiłek”, że nieraz symulowałem pierwsze objawy choroby, by tylko wtrząchnąć smakowitą kolacyjkę. Nie wszyscy rodzice mają takie szczęście, jak moi, pociechy bowiem rzadko przepadają, jak ja, za cebulą i czosnkiem, ale i na to jest sposób… przykładowo sos czosnkowy, zamiast pomidorowego, do pizzy. Inny sposób to przecisnąć czosnek przez wyciskarkę i zalać niewielką ilością zwykłego oleju, a po kilkudziesięciu minutach smarować uzyskanym maceratem klatkę piersiową i plecy. Ten drugi sposób to też znakomite rozwiązanie dla tych, których układ trawienny nie toleruje cebuli czy czosnku. Co ważne – na czosnku jesteśmy też mniej zaraźliwi dla otoczenia.

Naukowo potwierdzono przeciwwirusową aktywność związków siarkowych i polifenolowych tych roślin, takich jak m.in. allicyna i kwercetyna. W listopadzie zeszłego roku czasopismo International Journal of Research in Pharmaceutical Sciences opublikowało odezwę naukowców zawierającą następujące słowa: „Biorąc pod uwagę liczne badania potwierdzające przeciwwirusowe działanie cebuli i czosnku, w niniejszym dokumencie zaleca się spożywanie tych roślin jako bezpieczną alternatywę dla zapobiegania infekcji wirusowej”. Słowa te powinny być chyba wystarczającą zachętą do włączanie cebuli i czosnku do naszego codziennego menu w czasach zarazy.  

Miód to kolejny specyfik z grypowej apteczki babuni. Jego głównym składnikiem wirusobójczym jest niejaki metyloglikosal. Wprawdzie najwięcej tego związku zawiera nowozelandzki miód manuka, ale w badaniach nowozelandzkich naukowców również i inne miody wykazywały zadowalającą aktywność przeciwwirusową. Z kolei badania polskich naukowców udowodniły, że spośród krajowych miodów szczególnie wysoką zawartością metyloglikosalu charakteryzuje się miód wrzosowy, gryczany i spadziowy. Co pocieszające – zawartość tego związku rośnie w każdym miodzie wraz z czasem jego przechowywania, tak więc o tej poprze roku każdy miód powinien mieć już silne właściwości przeciwwirusowe. Wirusy atakują też pszczoły, które mimo tego trwają od ponad 100 mln lat na naszej planecie, skutecznie odpierając zagrożenie za pomocą miodu i innych swoich produktów – propolisu i mleczka pszczelego. Jeżeli dzisiaj choroby wirusowe pszczół są problemem bartnictwa, to z tego powodu, że odbieramy im ich cenne produkty, dokarmiając je w zastępstwie miodu cukrem. A jeżeli odbieramy im już pożytek, to przynajmniej nie wahajmy się z niego korzystać.

Herbata zawiera związki nazywane katechinami, które zwalczają wirusy i mobilizują do walki z nimi nasz układ odpornościowy. Więcej znajdziemy ich co prawda w zielonej herbacie, ale i czarna może być równie skuteczna. Herbata z miodem to stary sposób na grypę. Moja babka odmawiała podobno hołdowania wchodzącej w tamtym czasie modzie codziennego popijania herbaty, zapytując, co będzie piła, gdy się przeziębi? Faktycznie – herbata była u nas w dawnych czasach lekarstwem, nie napitkiem, skąd wzięła się też i jej nazwa: herba tea – zioło tajwańskie. Wadą herbaty jest wysoka zawartość kofeiny, którą nie wszyscy dobrze tolerują, a szczególnie seniorzy i dzieci. Rozwiązaniem mogą być tutaj kapsułkowane ekstrakty, chociaż nie dla dzieci, gdyż dla nich to nazbyt wysokie dawki katechin. Natomiast maluchy uwielbiają kakao, które też zawiera bardzo dużo katechin, a do tego antocyjanidyny – inne związki o silnej aktywności przeciwwirusowej. Jak kakao – to oczywiście też czekolada! Kto ją lubi, może teraz folgować z nią sobie do woli, postrzegając pandemię w charakterze wymówki. Tylko najlepiej z czarną, wysokoprocentową – min. 70% kakao.

Czarny bez dostarcza na nasze stoły znakomitych soków i marmoladek, a do organizmu związków o szeroko potwierdzonej badaniami aktywności przeciwwirusowej – wspomnianych już wyżej antocyjanidyn. Ponieważ związki te nadają zwykle ciemnofioletową barwę owocom i produktom spożywczym, dlatego znajdziemy je też w przetworach z innych ciemnych owoców, takich jak przykładowo aronia, borówki i jeżyny. Przy czym aronia zawiera jednocześnie dużo katechin. Ponieważ antocyjanidyny uznano za jedne najbardziej obiecujących, przeciwwirusowych składników żywności, dlatego przebadano pod tym kątem w zasadzie wszystkie ciemne owoce, w każdym przypadku ze zdecydowanie pozytywnym rezultatem.

Gorący rosół z pieprzem i bulion z żółtkiem to stare, choć dzisiaj zapomniane lekarstwa na grypę. Rosół każdemu smakuje, chociaż nie każdy wie, że smak swój zawdzięcza on inozynie – substancji znajdowanej na półce aptecznej jako lek przeciwwirusowy. W ochronie przed infekcją nie będzie pomocny tylko oczywiście rosół, ale każda zupa przyrządzona na bazie wyciągu mięsnego. Wybór mięs może być oczywiście dowolny, niemniej warto dołożyć zawsze do zestawu rosołowego porcję kurczaka, albowiem to właśnie mięso kurcząt zawiera podobno najwięcej inozyny.   

Oregano i goździki to przyprawy obfitujące w związki aromatyczne o szczególnie silnej aktywności przeciwwirusowej, odpowiednio, karwakrol i eugenol. Z eskapady po Białych Górach na Krecie przywiozłem niezapomniane wspomnienia stoków porośniętych dzikim oregano. Miejscowi górale wynoszą ule na ten pożytek. Opowiadali mi, że pod koniec lata zbierają i suszą krzewinki dzikiego oregano, a zimą piją w razie potrzeby parzoną na nich herbatkę słodzoną tym górskim miodem – i jest to jedyny ich lek na przeziębienie. W starożytnych Chinach nikt nie mógł podobno stanąć przed obliczem króla, kto nie żuł goździków; kto żuł, nie raził króla nieświeżym oddechem i nie zarażał chorobami. Tym starym chińskim sposobem, kiedy musimy się udać w większe skupisko ludzkie, możemy strzec się w czasach zarazy przed infekcją, tak samo jak strzec innych, jeżeli, choć o tym nie wiemy, sami jesteśmy już zainfekowani. Eugenol jest również jednym ze składników aromatu cynamonu i bazylii. Jeszcze jedną przyprawą kulinarną o bardzo wysokiej aktywności przeciwwirusowej jest imbir, ale tylko w postaci świeżego, rozdrobnionego kłącza; suszony imbir pozbawiony jest takiej aktywności. Ogólnie przeciwwirusowo działa wiele składników olejków eterycznych roślin konsumpcyjnych, gdyż są one produkowane przez rośliny jako ich ciała odpornościowe, chroniące przed mikrobami. Dobrym przykładem jest eukaliptus i jego eukaliptol obecny w popularnych cukierkach eukaliptusowych; ssanie takich cukierków w miejscach publicznych powinno przynieść takie same korzyści, jak wyżej proponowane żucie goździków.

Można oczywiście odszukać jeszcze więcej produktów spożywczych, ułatwiających walkę z wirusami. Chciałem jednak przedstawić te najpopularniejsze, które zwykle zawsze mamy w spiżarce czy lodówce, gdzieś na podorędziu, i po które możemy sięgnąć w każdej chwili, a najlepiej już przy najbliższym posiłku.

Facebooktwitterlinkedin