Autor: Sławomir Ambroziak
Słowa kluczowe: koronawirus, SARS, lukrecja, tritrpenoidy, flawonoidy, kwas lukrecjowy, glabrydyna.
Podczas gdy świat medycyny opracowuje rozmaite strategie walki z koronawirusem, pod koniec stycznia br. w czasopiśmie medycznym Thailand Medical News ukazał się ciekawy artykuł zatytułowany: „Dalsze badania nad fitochemikaliami zawartymi w korzeniu lukrecji mogą przynieść terapię nowego szczepu koronawirusa z Chin”. Warto zapoznać więc z jego przesłaniem również Polskiego Czytelnika, gdyż jest ono samo w sobie niezwykle ciekawe i bardzo pouczające…
W efekcie wybuchu epidemii SARS w 2002 r. przeprowadzono początkowo liczne badania mające na celu identyfikację leku na tego koronawirusa. Większość badań została zainicjowana w tym czasie przez naukowców z Chin, a także z Hongkongu, a następnie, po dokonaniu ewidentnych przełomów, dodatkowe próby przeprowadzono w Europie i USA. Niestety entuzjazm związany z obiecującymi wynikami większości badań wygasł w 2012 r., tuż przed pojawieniem się koronawirusa MERS, ponieważ większość badaczy uważała, że epidemia SARS nie pojawi się już nigdy ponownie. A kiedy pojawił się koronawirus MERS, nie skupiono się na leczeniu wywoływanej nim infekcji, tylko na opracowaniu skutecznej szczepionki.
Jakkapong Watcharachaijunta , tajlandzki specjalista nauk biomedycznych, wypowiadając się na łamach Thailand Medical News, zakomunikował:
„Jednym z najważniejszych kandydatów na lek przeciwwirusowy, badanych w okresie bezpośrednio po epidemii SARS, był korzeń lukrecji, rośliny znanej jako Glycyrrhiza glabra, pochodzącej z Europy i Azji. Korzeń lukrecji był używany od wieków w starożytnej medycynie egipskiej, a także w indyjskiej medycynie ajurwedyjskiej i w tradycyjnej medycynie chińskiej. Korzeń lukrecji znany był już wcześniej ze swoich właściwości przeciwwirusowych, ale naukowcy zauważyli, że podczas wybuchu epidemii SARS niektóre grupy osób pijących mikstury tradycyjnej medycyny chińskiej, które go zawierały, nie zaraziły się wirusem, mimo że zostały na to narażone przez zarażonych krewnych, pozostających w tym samym gospodarstwie domowym. I właśnie to zapoczątkowało wstępne badania. Od tego czasu opublikowano 83 artykuły badawcze, pokazujące skuteczność różnych fitochemikaliów zawartych w lukrecji, skierowaną przeciwko ówczesnemu wirusowi SARS. Niestety wiele z tych badań rozpoczęto dopiero w okresie po epidemii SARS, a zainteresowanie ich wynikami zmalało około roku 2012. Byłoby wspaniale, gdyby jednostki badawcze i firmy farmaceutyczne na całym świecie podjęły się wznowienia tych prac i szybko rozpoczęły bardziej szczegółowe badania z odniesieniem się do nowego szczepu koronawirusa SARS-CoV-2, zwanego powszechnie wirusem z Wuhan. Biorąc pod uwagę, że ostatnie próby sekwencjonowania genów wykazały, że wcześniejszy SARS ma 84-procentowe podobieństwo genetyczne do nowego, wirus ten może być doskonałym kandydatem na obiekt badań nad możliwym protokołem leczenia nowej epidemii”.
Autorzy publikacji sugerują, że podczas gdy jedne zespoły badawcze zajmują się szczegółami budowy nowego szczepu koronawirusa, a inne są zajęte poszukiwaniem szczepionki, być może jeszcze inne mogłyby skupić się na opracowaniu skutecznego protokołu leczenia. Korzeń lukrecji zawiera bowiem różne związki fitochemiczne, takie jak flawonoidy – likwirytygenina i glabrydyna, które wykazywały działanie przeciwwirusowe w odniesieniu do wcześniejszego koronawirusa SARS. Ale w korzeniu lukrecji jest także klasa fitochemikaliów zwanych triterpenoidami, zwłaszcza kwas lukrecjowy i lukretynowy, które okazały się środkami niezwykle silne skierowanymi przeciwko koronawirusowi SARS. Istnieją 83 publikacje badań, ogłoszone w renomowanych czasopismach medycznych, dowodzące wysokiej skuteczność tych związków fitochemicznych w walce z koronawirusem SARS.
Na zakończenie autorzy przestrzegają przed nadmiernym, niekontrolowanym spożyciem korzenia lukrecji. Lukrecja faktycznie nie należy do grupy tak dobrotliwych i bezpiecznych ziółek, jak melisa czy mięta, więc spożywana przez długi czas w nierozsądnym nadmiarze może generować niepożądane efekty działania. Przy czym należy podkreślić, że podobnych problemów przysparzają jedynie związki z grupy wspomnianych wyżej triterpenoidów, podczas gdy związki z drugiej grupy składników aktywnych lukrecji – flawonoidy – nie tylko są bardzo zdrowe, ale jednocześnie całkowicie bezpieczne. Jak wyżej widzieliśmy, również w tej grupie znajdujemy związki o silnej aktywności przeciwkoronawirusowej, jak przykładowo glabrydynę, co podpowiada nam salomonowe rozwiązanie…
Otóż na rynku funkcjonuje ekstrakt samych flawonoidów lukrecjowych pod nazwą Glavonoid, niezawierający triterpenoidów, standaryzowany właśnie konkretnie na zawartość glabrydyny…


