Autor: Sławomir Ambroziak
Słowa kluczowe: miłorząb japoński, Ginkgo biloba, sarkopenia, miostatyna, testosteron, estradiol, masa mięśniowa, tkanka tłuszczowa.
Miłorząb japoński (Ginkgo biloba) przeżywał szczyt swojej popularności w latach 90. ubiegłego wieku jako środek utrzymujący młodzieńczą sprawność umysłu. Ostatnio szum wokół niego nieco przycichł. Jednak fakt spadku popularności jakiegoś suplementu nie oznacza automatycznie, że naukowcy „zasypują gruszki w popiele”; często poszukują np. nowych zastosowań dla dobrze niby to już przebadanej rośliny czy substancji. Z podobną sytuacją mamy do czynienia właśnie w przypadku miłorzębu – znanego dotąd jedynie ze zdolności do wspomagania funkcji umysłowych i czynności układu krążenia…
Zespół francuskich naukowców kierowany przez Caroline Bidon postanowił sprawdzić w 2009 roku: jak miłorząb poradzi sobie z problemami deficytów masy i siły mięśni, związanymi z przebiegiem sarkopenii…?
Sarkopenia to bowiem nic innego, jak właśnie utrata masy i siły mięśni w efekcie postępu procesów starzenia się organizmu. Ostatnio naukowcy biorą ten problem często na tapetę, gdyż okazuje się, że sarkopenia jest nie tylko efektem, ale i jedną z przyczyn starości. Mięśnie produkują bowiem rozmaite hormony tkankowe, zwane miokinami, chroniące nasz organizm przed cukrzycą, miażdżycą, otyłością i kilkoma typami nowotworów. Kiedy więc mięśni ubywa, nie tylko tracimy zdolności lokomocyjne i samodzielność oraz narażamy się na upadki i kontuzje prowadzące do unieruchomienia, ale zapadamy również na choroby wieku późnego, które przyspieszają proces starzenia się organizmu, obniżają komfort egzystencjalny i skracają czas naszej ziemskiej wędrówki.
Naukowcy podzielili więc, we wspomnianym wyżej badaniu, stare (23-miesięcze) szczury na dwie grupy, gdzie jednaną pozostawili do kontroli bez żadnej interwencji farmakologicznej, drugiej natomiast podawali doustnie przez 2 miesiące rozpuszczony w wodzie pitnej ekstrakt z Ginkgo biloba, w dawce dziennej, odpowiadającej mniej więcej 800 mg w przeliczeniu na przeciętnego człowieka. Po zakończeniu eksperymentu okazało się, że w grupie miłorzębu, w porównaniu z kontrolną, uległa obniżeniu o ponad 6% ogólna waga ciała i o prawie 50% wartość markera rozpadu włókien mięśniowych (kinazy kreatynowej) oraz wzrosła o 6.5% masa mięśni i o – uwaga! – 100% siła włókien mięśniowych, stymulowanych impulsem elektrycznym. Wprawdzie autorzy nie dokonali tutaj pomiaru tkanki tłuszczowej i beztłuszczowej masy ciała, to jednak już z tych liczb przedstawionych powyżej widzimy, że masa tłuszczu całkowitego musiała obniżyć się tutaj przynajmniej o 12.5 procent.
Badacze zaobserwowali jednocześnie, że miłorząb – dosłownie – odmładza metabolizm i mięśnie genetycznie: aktywuje kilkadziesiąt genów wyciszanych na starość, a wycisza kilkadziesiąt aktywowanych wraz z wiekiem, zaangażowanych w spalanie tłuszczu i regenerację muskulatury. Zwiększa np. produkcję tzw. białek UCP, sterujących termogenezą (produkcją ciepła) i spalaniem tłuszczu, a zmniejsza IGFBP – białek wiążących i dezaktywujących bodaj najsilniejszy hormon anaboliczny (budujący mięśnie) naszego organizmu – IGF-1. Nie w tym jednak miejscu upatrywali autorzy głównego sukcesu miłorzębu: okazało się bowiem, że ekstrakt z tego ziółka silnie pobudzał produkcję kilku białek: pseudoreceptora związanego z błoną (BAMBI), alfa-2-makroglobuliny, białka spokrewnionego z folistatyną typu 1 (Fstl1) oraz folistatyny, które wiążą i dezaktywują miostatynę oraz pokrewne hormony kataboliczne (niszczące mięśnie), takie jak: transformujący czynnik wzrostu typu beta (TGF beta), aktywina i białka morfogenetyczne kości (BMPs), hamujące regenerację i rozwój tkanki mięśniowej.
Inni autorzy też „dołożyli swoje trzy grosze” do wyjaśnienia mechanizmów lipolitycznej (odtłuszczającej) i anabolicznej aktywności Ginkgo biloba: Saponara zaobserwował np. w 1998 roku, że flawonoidy miłorzębu hamują rozpad i podnoszą poziom cAMP w tkance tłuszczowej, Campos – w 2000. – że w układzie krwionośnym, zaś w 2005. Chen i 2006. Dell’Agli udowodnili, że miłorząb hamuje również rozpad i zwiększa koncentrację cGMP. Te m.in. zjawiska mogą leżeć u przyczyn obserwowanego przez Yeha w 20011 roku wpływu Ginkgo biloba na wzrost częstotliwości erekcji, gdyż oba wymienione tutaj wtórne przekaźniki sygnałów hormonalnych – cAMP i cGMP – biorą udział w mechanizmie wzwodu i produkcji warunkującego męską sprawność seksualną testosteronu, więc na pobudzaniu ich aktywności opiera się właśnie mechanizm działania popularnej Viagry. Oprócz tego oba te przekaźniki wnoszą ogromny wkład w procesy anaboliczne i lipolityczne, dlatego też w wielu badaniach dowiedziono, że ich aktywacja prowadzi do redukcji tkanki tłuszczowej i poprawy konstytucji umięśnienia.
Oh opublikował w 2004 i 2006 roku wyniki swoich badań nad relacjami miłorzębu z estrogenami (żeńskimi hormonami płciowymi), z których wynika, że ekstrakty z tej rośliny działają podobnie do leków z grupy selektywnych modulatorów receptora estrogenowego (SERM), stosowanych rutynowo przy nowotworach, takich jak tamoksifen czy raloksifen. Okazało się bowiem, że obniżają one wyraźnie poziom estradiolu (najważniejszego żeńskiego hormonu płciowego) poprzez nasilenie metabolizmu i hamowanie syntezy tego hormonu, hamują produkcję i przyspieszają eliminację receptora estrogenowego alfa (ER alfa), bezpośrednio silnie aktywują receptor estrogenowy beta (ER beta), a bardzo słabo – alfa, przez co osłabiają siłę działania estradiolu na ten ostatni. Tu tylko dodam, że receptory to białka wiążące hormony i aktywujące je w tkankach docelowych.
Estrogeny niezwykle aktywnie wspomagają rozwój tkanki mięśniowej, ale jednocześnie sprzyjają gromadzeniu tłuszczu i przerostowi tkanki w okolicy sutków (lipo- i ginekomastii), czym szpecą klatki piersiowe, najczęściej młodych chłopców, starszych panów i sportowców, a z tego powodu nie są przez nich darzone zbyt wielką sympatią. Jednak za przykre konsekwencje działania estrogenów (głównie estradiolu) odpowiada prawdopodobnie tylko aktywacja receptora ER alfa. Jak pewnie wszyscy wiemy: androgeny (męskie hormony płciowe, m.in. testosteron), znane ze swego anabolicznego wpływu na mięśnie, ostatecznie przekształcają się zawsze w estrogeny, wydatnie zwiększające aktywność androgenów w tkance mięśniowej. Przy czym – działają tu dobroczynnie głównie poprzez receptory beta (męski organizm produkuje 100 razy więcej estrogenów, różnych od estradiolu, aktywujących ER beta), o czym przekonuje nas Martina Velders, w pracy pod jakże wymownym tytułem: „Selektywna aktywacja receptorów estrogenowych beta stymuluje wzrost i regenerację mięśni szkieletowych”. Kiedy autorka podała wykastrowanym szczurom (u których masa wybranych do testu mięśni, na skutek braku anabolicznego testosteronu, spadła – w odniesieniu do nie kastrowanej grupy kontrolnej – mniej więcej 3-krotnie) selektywnego agonistę receptora estrogenowego beta, masa mięśni gryzoni wzrosła prawie 2-krotnie. Kiedy podała testosteron – masa wzrosła prawie 3-krotnie. Kiedy natomiast połączyła w jednej iniekcji testosteron z aktywatorem ER beta – uzyskała prawie trzy i półkrotnie większy przyrost masy mięśniowej, w porównaniu z wykastrowanymi szczurami, którym wstrzykiwano substancję nieczynną farmakologicznie. Ostatecznie w grupie kastrowanych szczurów, leczonych mieszanką testosteronu z agonistą ER beta, masa mięśni osiągnęła większą wartość, niż w grupie kontrolnej – zwierząt nie kastrowanych, otrzymujących udawane iniekcje bez aktywności biologicznej.
Peng przebadał z kolei bardzo dokładnie wpływ miłorzębu na męski układ hormonalny, na szczurach, dzieląc samce gryzoni na kilka grup, które poddawał ćwiczeniom fizycznym i traktował – albo zastrzykami z Ginkgo biloba, albo z oleju mineralnego jako placebo. Jak się okazało: szczury z grupy miłorzębu, w porównaniu ze zwierzętami z grupy kontrolnej, dysponowały wyższym o ponad 85% poziomem testosteronu i wyższym o 59% poziomem dihydrotestosteronu (DHT), za to niższym o ponad 61% poziomem estradiolu, niższym o ok. 50% poziomem białka aromatazy (enzymu przekształcającego testosteron w estradiol) i niższym o ok. 55% poziomem białka receptora estrogenowego. Jednocześnie miłorząb, w połączeniu z treningiem fizycznym, zwiększał prawie 4-krotnie liczbę receptorów androgenowych (AR), co jest o tyle ciekawe, że – jak dotąd – podobnej aktywności dowiedziono również względem witaminy D, L-karnityny i białka serwatkowego. Nie muszę oczywiście przypominać, że od liczby receptorów androgenowych zależy efektywność wzrostowego działania na mięśnie testosteronu, innych androgenów oraz ich syntetycznych pochodnych – steroidów anaboliczno-androgennych, stosowanych dość często w dopingu sportowym oraz leczeniu sarkopenii.
Kończąc ten tekst, warto dodać, że praca Caroline Bidon nie była jedynym badaniem z zakresu wpływu miłorzębu na mięśnie w sarkopenii; dwa lata przed publikacją zespołu francuskich naukowców, w 2007 roku, zagadnienie to badał już Cao na… nicieniach. Autor karmił tutaj starzejące się robaki – albo ekstraktem z miłorzębu japońskiego, albo z żeń-szenia amerykańskiego, obserwując pod mikroskopem elektronowym w obu grupach, w porównaniu z kontrolą, znaczne opóźnienie występowania zmian destrukcyjnych mięśni, związanych z rozwojem sarkopenii, jak również dłuższe utrzymanie prawidłowych zachowań lokomocyjnych, polegających na przemieszczaniu się poprzez wyginanie ciała.
Miłorząb odmładza więc umysł i ciało. Nie oznacza to jednak, iż jego suplementacja musi być zarezerwowana jedynie dla seniorów. Zwróćmy bowiem uwagę, że z dobroczynnego wpływu miłorzębu na redukcję tkanki tłuszczowej i poprawę konstytucji umięśnienia korzystać może każdy, w każdym wieku, a szczególnie osoby aktywne i sportowcy, ćwiczący z myślą o kształtowaniu sylwetki i/lub rozwoju tężyzny fizycznej.


