Słowa kluczowe: witamina C, flawonoidy, noradrenalina, dehydroepiandrosteron, insulina, L-karnityna, micele, kaweole, rodniki hydroksylowe, wolne rodniki tlenowe, kwasy tłuszczowe, tkanka tłuszczowa.
Witamina C zawdzięcza unikalne walory zdrowotne zdolności żonglowania elektronami. Sprawność przenoszenia elektronów ma pierwszoplanowe znaczenie dla reakcji, w które zaangażowany jest wodór i molekuła zbudowana z wodoru i tlenu, nazywana rodnikiem hydroksylowym. Dlatego bez witaminy C nie może przebiegać regeneracja zębów, dziąseł, kości, stawów, ścięgien, więzadeł, powięzi, mięśni, oczu, naczyń krwionośnych i skóry oraz produkcja żółci, ciał odpornościowych i niektórych hormonów. Niemożliwa staje się eliminacja wolnych rodników tlenowych, kwasów tłuszczowych, toksyn i cholesterolu. Ostatecznie, przy głębokim niedoborze witaminy C – rozwija się śmiertelna choroba nazywana szkorbutem.
Witamina C weszła więc do kanonu medycyny nie tylko jako lek przeciwszkorbutowy, ale również suplement diety o aktywności ogólnie wzmacniającej, zwiększającej odporność, poprawiającej zdolności wysiłkowe, zmniejszającej narażenie na schorzenia aparatu ruchu, układu krążenia, narządu wzroku, jamy ustnej i choroby nowotworowe oraz opóźniający procesy starzenia się organizmu.
W modelowaniu sylwetki.
Warto jednak wiedzieć, że witamina ta ma też zasadnicze znaczenie dla kształtowania sylwetki. I to nie tylko z tego powodu, że zmniejsza narażenie na infekcje oraz dysfunkcje biernych elementów aparatu ruchu (ścięgien, powięzi, więzadeł i stawów) – podczas ciężkiego reżimu treningowego czy szybkiej redukcji wagi, ale przede wszystkim – dlatego, że żywo uczestniczy w spalaniu tłuszczów zapasowych.
Już nestor profilaktyki zdrowotnej, Woodall, dziwił się w 1639 roku, że wskazujący na dobre odżywienie wygląd chorego na szkorbut kontrastuje z jego niezwykłym osłabieniem. Późniejsze autopsje ujawniły rażącą przewagę tkanki tłuszczowej nad mięśniową u zmarłych na tę chorobę. Dlaczego?… Posłuchajmy:
Dołączenie rodnika hydroksylowego, czyli hydroksylacja przez witaminę C, jest kluczowym etapem syntezy noradrenaliny, prowadzącej proces lipolizy – rozbijającej cząsteczki tłuszczowe na ich składniki pierwsze. Najwięcej noradrenaliny powstaje w zakończeniach nerwowych, zakotwiczonych w tkance tłuszczowej. Po uwolnieniu z komórek nerwowych, hormon ten przenika do komórek tłuszczowych, gdzie niszczy zgromadzone zapasy tłuszczu podskórnego. To właśnie gospodarka noradrenaliną decyduje w największej mierze o tendencji do tycia lub jej braku. Im więcej noradrenaliny napływa do komórek tłuszczowych, tym łatwiej wyrzeźbić sylwetkę.
Kiedy komórki nerwowe wyrzucają noradrenalinę do tłuszczowych, wraz z nią pozbywają się produkującego ją enzymu. Enzym ten musi wiec być wciąż odnawiany. Natomiast, zarówno do jego odnowy, jak też produkcji samej noradrenaliny, niezbędna okazuje się właśnie witamina C.
Noradrenalina nie wnika sama do wnętrza komórek tłuszczowych, tylko wiąże się ze specjalnymi białkami ich błony – receptorami adrenergicznymi. To właśnie w efekcie takiego wiązania – uruchomiona zostaje kaskada przekazywania sygnału, prowadząca w konsekwencji do rozpadu cząsteczek tłuszczowych. Receptory adrenergiczne wiążą jednak nie tylko noradrenalinę, napływającą z zakończeń nerwowych, ale również inne pokrewne jej związki nazywane aminami katecholowymi, napływające z gruczołów wewnętrznego wydzielania (adrenalina) a nawet z pożywienia (np. synefryna z owoców cytrusowych). Jak dowiodły badania – to właśnie sprawność działania tych receptorów odpowiada głównie za wrażliwość tkanki tłuszczowej na aminy katecholowe i tendencję do tycia (lub jej brak). Sprawność ta jest częściowo uwarunkowana genetycznie, częściowo zaś – zależna od modelu żywienia. Receptory te nie są bowiem luźno rozrzucone po błonie komórkowej, tylko – przede wszystkim – zlokalizowane w jej zagłębieniach, nazywanych kaweolami. Kiedy dieta osoby otyłej obfituje w cholesterol, ten ulega utlenieniu przez wolne rodniki tlenowe, zaś w formie utlenionej – silnie zakłóca procesy zachodzące w kaweolach, w tym – pracę receptorów adrenergicznych, związaną z lipolizą. I tu dochodzi do głosu antyoksydacyjna aktywność witaminy C… Badania udowodniły, że witamina ta – eliminując wolne rodniki – zwiększa wrażliwość tkanek na sygnały docierające do nich za pośrednictwem procesów zachodzących w kaweolach.
Powróćmy jednak do reakcji hydroksylacji… Hydroksylacja to również najważniejszy etap syntezy karnityny. Karnityna natomiast, co może pamiętamy, jest transporterem kwasów tłuszczowych, wiążącym te kwasy i wprzęgającym je w procesy energetyczne, bez którego udziału – spalanie tłuszczu w ogóle nie może przebiegać.
To jednak jeszcze nie wszystko… Niedawno dowiedziono, że pewien hormon steroidowy, charakterystyczny zarówno dla mężczyzn, jak też dla kobiet – dehydroepiandrosteron (DHEA) – sprzyja utrzymaniu niskiego poziomu tkanki tłuszczowej. Tu trzeba zaznaczyć, że hydroksylacja jest jednym z najważniejszych etapów jego syntezy, czyli że witamina C jest też jednym z najważniejszych związków niezbędnych do jego produkcji. Faktycznie: wcześniejsze badania pokazały, że przy niedoborze naszej witaminy – znacząco spada poziom wytwarzania hormonów steroidowych.
Jednak, co niezwykle ciekawe i co powinniśmy zapamiętać, witamina C nie tylko pośrednio uczestniczy w spalaniu tłuszczu, poprzez stymulujący wpływ na syntezę noradrenaliny, karnityny i DHEA, ale również bezpośrednio… Przeprowadza bowiem jeden z głównych etapów jego spalania – polegający na usuwaniu atomów wodoru, nazywany fachowo – odwodorowaniem kwasów tłuszczowych. Tu należy podkreślić i zaznaczyć, że to właśnie od tempa i sprawności odwodorowania – zależy tempo przebiegu całego procesu spalania kwasów tłuszczowych.
Kontra tuczącym hormonom.
Wspominane aminy katecholowe (noradrenalina i adrenalina) oraz steroidy (dehydroepiandrosteron) – jak również nie wymienione wyżej: glukagon czy somatotropina – są przykładami hormonów lipolitycznych, czyli takich, które eliminują tłuszcz zapasowy. Natomiast ich przeciwnikami, gromadzącymi zapasy tłuszczowe, są hormony lipogeniczne, z grona których – najbardziej tuczącym – okrzyknięto insulinę. Insulina stymuluje bowiem procesy związane z produkcją i transportem kwasów tłuszczowych i cukru (glukozy) do komórek tłuszczowych, przemianą glukozy w aktywny glicerol oraz wiązaniem glicerolu z kwasami tłuszczowymi (estryfikacja) – w gotowe molekuły tłuszczu zapasowego (triglicerydy). Jednocześnie – hormon ten hamuje lipolizę, czyli – jak wiemy – proces destrukcji cząsteczek tłuszczowych, prowadzący do ich eliminacji.
Aktualne badania dowodzą, że sama insulina słabo wpływa na te procesy. Jej aktywność wzrasta jednak wykładniczo – w obecności cukru (glukozy). W znacznej mierze, z tej oto przyczyny, że to właśnie glukoza stymuluje jej produkcję i uwalnianie i tylko z glukozy może powstawać aktywny glicerol (glicerolo-3-fosforan), zdolny do wiązania kwasów i wytwarzania zapasowych cząsteczek tłuszczowych. Zaobserwowano jednak, że ogromny udział w tuczącej aktywności insuliny mają wolne rodniki tlenowe, powstające gremialnie – szczególnie – właśnie z przemian glukozy. Kiedy bowiem traktowano tkankę jedynie samym, tuczącym hormonem – efekt jego działania utrzymywał się ledwie, przez ok. 3 godziny. Kiedy jednak dodano do niego wolne rodniki – odpowiedź tkanki trwała już ponad całą dobę.
Ta sytuacja sprowokowała pytanie: czy związki eliminujące wolne rodniki (antyoksydanty) ułatwią redukcję tkanki tłuszczowej? Zarówno retrospektywa wcześniejszych, jak też kolejne badania, niezmiennie udzielały twierdzącej odpowiedzi – tak! Przypomnijmy, że naturalne składniki pokarmowe, uznawane za skuteczne w walce z otyłością – jak flawonoidy z zielonej herbaty czy owoców cytrusowych – są jednocześnie silnymi antyoksydantami.
Należy przy tym zauważyć, że cząsteczki flawonoidów obfitują w grupy hydroksylowe, więc ich aktywność biologiczna opiera się w znacznej mierze o reakcje hydroksylacji, podobnie jak aktywność witaminy C – najsilniejszego, ustrojowego przeciwutleniacza niskocząsteczkowego. Swojego czasu nawet – flawonoidy wraz z kwasem askorbinowym (formą właściwej witaminy) zaliczane były wspólnie do grupy (zespołu) witaminy C. W tej sytuacji, ciśnie się na usta kolejne pytanie: czy witamina C – oprócz zaprezentowanego wyżej udziału w mechanizmach spalania tłuszczu zapasowego – wspomaga również ten proces na drodze eliminacji wolnych rodników tlenowych? Tutaj – niestety – nie mogliśmy do niedawna oczekiwać twierdzącej odpowiedzi…
Drobny mankament.
Z witaminą C mamy bowiem tutaj ten problem, że ta nie rozpuszcza się w tłuszczach, tylko – w wodzie, więc relatywnie słabo przenika do tkanki tłuszczowej. Niezbyt dobrze radzi też sobie z penetracją wspominanych wcześniej zagłębień w błonach komórkowych, obfitujących w receptory dla amin katecholowych – kaweoli, gdyż błony komórkowe zbudowane są w przewadze z tłuszczów. Flawonoidy działają tu znacznie silniej, prawdopodobnie dlatego, że są bardziej tłuszczolubne (lipofilne), więc bardziej ciągnie je ku błonom i tkance tłuszczowej. Jak się uważa – z tej samej przyczyny lepiej ochraniają przed uszkodzeniami i starzeniem się struktury tkanek okalających bezpośrednio podskórną tkankę tłuszczową lub zbudowanych w przewadze z tłuszczu: skórę, mózg i całą tkankę nerwową. Widać, że – gdyby udało się ukształtować większy pociąg witaminy C do tłuszczów – można by znacznie poszerzyć spektrum jej aktywności biologicznej, jako najsilniejszego przeciwutleniacza.
Najnowsze technologie dają taką nadzieję… Niedawno uzyskano formę witaminy C, sprzężoną z naturalnymi woskami (rodzaj tłuszczów pokrywających zewnętrzne powierzchnie liści, łodyg, kwiatów, owoców i nasion) – w taki sam sposób, jak sprzęgają się z tłuszczami witaminy lipofilne (np. A czy D), gdzie tłuszcz otacza cząsteczki witamin i zamyka je w kuliste twory, nazywane micelami lub mikrokapsułkami. Mało tego!… Dla wzmocnienia efektu – witamina C została zamknięta tutaj wraz ze wspominanymi wyżej flawonoidami, czyli jako cały zespół – kompletna grupa witaminy C. Co niezwykle ciekawe – w skład naturalnych wosków wchodzą zawsze sterole roślinne (stigmasterol, sitosterol czy ergosterol), które relatywnie łatwo przekształcają się w omawiany wcześniej dehydroepiandrosteron – a dodatkowo – ułatwiają formowanie się mikrokapsułek (miceli) oraz ich przenikanie do struktur tłuszczowych (kaweoli, błon komórkowych, tkanki nerwowej i tkanki tłuszczowej), jak również posiadają inne, rozliczne walory zdrowotne, o których nie czas tu i miejsce rozmawiać. Jako PureWay-C (nazwa patentowa) – znajdziemy tę formę naszej witaminy w nowych produktach marki OLIMP Laboratories. I chociaż badania wciąż trwają, to już dzisiaj wiadomo, że jest to bodaj najaktywniejsze forma witaminy C, jaką udało się kiedykolwiek uzyskać – przynajmniej do tej pory.
Widzimy, że witamina C (szczególnie w formie PureWay-C) uczestniczy we wszystkich etapach eliminacji tłuszczu zapasowego – poczynając od hamowania produkcji i rozbijania jego molekuł, poprzez transport do przemian energetycznych, na procesie samego spalania kończąc swoją misję. Tak też i więc – witamina C to cenny spalacz tłuszczu, niezwykle przydatny przy odchudzaniu, ale przede wszystkim – przy zbijaniu wagi w sportach z limitami wagowymi oraz kształtowaniu startowej formy – we wszystkich dyscyplinach sylwetkowych.


