Autor: Sławomir Ambroziak
Słowa kluczowe: żeń-szeń, ginsenozydy, odporność, potencja, tężyzna fizyczna, wytrzymałość, siła, masa mięśniowa, prostata, androgeny, testosteron, kortyzol, DHEA, IGF-1, prolaktyna, insulina, folistatyna, miostatyna, tlenek azotu.
Nadciąga „sezon grypowy”, kiedy to wszyscy staramy się uniknąć przeziębienia. Szczególnie zależy na tym osobom aktywnym fizycznie i sportowcom wyczynowym. Dla pierwszych ruch stanowi sens życia i rodzaj nałogu, bo zwiększa w mózgu stężenie przekaźników poprawiających nastrój (endorfin), dlatego bardzo ciężko przeżywają oni każdy dzień spędzony bezczynnie w pościeli. Dla drugich – sport to zawód – i dobrze wiedzą, że głupie przeziębienie może rozsypać misterny program przygotowań, pokrzyżować plany startowe i skutkować poważnym uszczerbkiem dla formy. Aktywni „gorączkowo” poszukują więc teraz środków zwiększających odporność. Tu wielkim powodzeniem cieszą się oczywiście rozmaite ziółka, gdyż wiele z nich ma opinię skutecznych immunostymulatorów. Dobrze jednak, gdy taki środek – równolegle z aktywacją układu odpornościowego – wzmacnia jednocześnie naszą tężyznę fizyczną… Wtedy, wiadomo, „pieczmy dwie pieczenie przy jednym ogniu”: chronimy się przed chorobą i wspomagamy rozwój swojej sportowej formy. I w tym kontekście właśnie proponuję przyjrzeć się dzisiaj bliżej właściwościom żeń-szenia – jednej z najstarszych roślin leczniczych…
Odporność i muskuły
Chociaż wpływ żeń-szenia na układ odpornościowy jest szeroki i złożony, to jednak na pierwszy plan wysuwa się jego zdolność do zwiększania koncentracji i aktywności komórek żernych – neutrofili i makrofagów (Toda – 1990, Scaglione – 1990, Shin – 2002, Lim – 2002, Choi – 2008). Komórki żerne zajmują się, jak sama nazwa wskazuje, pożeraniem. Chodzi o zjawisko tzw. fagocytozy, gdzie komórka żerna otacza jakiś inny twór biologiczny i trawi go w swoim wnętrzu. W kontekście odporności – najważniejsze jest oczywiście pożeranie drobnoustrojów chorobotwórczych i ich szkodliwych produktów przemiany materii. Komórki żerne produkują jeszcze hormony układu odpornościowego (cytokiny), zaangażowane w walkę z infekcją, oraz reaktywne formy tlenu uśmiercające mikroby, nazywane popularnie wolnymi rodnikami tlenowymi, a pośród nich – tlenek azotu i nadtlenek wodoru.
Wcześniej nie wiązano w ścisły sposób odporności z tężyzną fizyczną. Obserwowano empirycznie, że zdrowi są silniejsi, co wydawało się logiczne, bo przecież choroba osłabia. I chociaż już wcześniej krążyły słuchy o wpływie układu odpornościowego na rozwój muskulatury, to bodaj jako pierwszy wyjaśnił to wszystko dokładniej Peake w 2005 roku… Czołową rolę odgrywają tu właśnie komórki żerne – neutrofile i makrofagi! Napływają one do uszkodzonych wysiłkiem włókien mięśniowych, gdzie – w pierwszej kolejności – trawią i usuwają zdegradowane, niefunkcjonalne białka, w drugiej zaś – produkują cytokiny i reaktywne formy tlenu, wspomagające usuwanie szkód oraz regenerację i przyrost masy mięśni. Wspomniany wyżej nadtlenek wodoru jest np. przekaźnikiem sygnału insuliny – jednego z najważniejszych hormonów anabolicznych, regenerujących i rozwijających muskuły, zaś tlenek azotu to hormon gazowy o fundamentalnym znaczeniu dla kondycji i konstytucji naszego umięśnienia, co dokładniej wyjaśnię za chwilę…
Widzimy więc, że żeń-szeń – zwiększając koncentrację i aktywność komórek żernych – już tylko tym sposobem wpływa pozytywnie na naszą tężyznę fizyczną. Ale to – to dopiero początek…
Ginsenozydy i androgeny
Wszyscy aktywni doskonale wiedzą, że tężyznę fizyczną kształtują w pierwszej kolejności działające przeciwstawnie hormony – anaboliczne i kataboliczne. Pierwsze stymulują syntezę białek, regenerujących i rozbudowujących muskuły, drugie natomiast działają odwrotnie – niszczą białka mięśniowe. Kiedy pierwsze zdobywają przewagę nad drugimi – mięśnie rosną i wzrasta tężyzna fizyczna. Z pierwszej grupy wymieńmy chociażby anaboliczną insulinę, IGF-1 i testosteron, z drugiej zaś – najlepiej wszystkim znany hormon kataboliczny – kortyzol.
Grupę ważnych anabolików tworzą męskie hormony płciowe – androgeny – ze swoimi dwoma, sztandarowymi przedstawicielami: testosteronem i dehydroepiandrosteronem (DHEA). Androgeny odpowiadają też za męską sferę płciową, tak więc obniżający się z wiekiem ich poziom nie tylko utrudnia panom rozwój tężyzny fizycznej, ale również wyraźnie upośledza ich sprawność seksualną. A że najważniejsze związki aktywne żeń-szenia – ginsenozydy – łudząco przypominają budową androgeny, dlatego warto przyjrzeć się relacjom pomiędzy żeń-szeniem a męskimi hormonami płciowymi…
Kilkukrotnie naukowcy dowodzili na zwierzęcym modelu badawczym, że podawanie żeń-szenia podnosi poziom testosteronu (Fahim – 1982, Lian – 1998, Wang – 2009, Hwang – 2010). Na przykład ostatni z wymienionych autorów podawał doustnie jednej grupie szczurów wyizolowane ginsenozydy, drugiej – wyciąg z żeń-szenia, zaś trzeciej i czwartej – kontrolnym zwierzętom młodym i starym – taką samą objętość nieaktywnego podłoża. Po czterech miesiącach trwania eksperymentu odnotował, że gryzonie z grupy izolowanych ginsenozydów dysponowały o 43 procent wyższym poziomem testosteronu we krwi, w porównaniu z młodymi zwierzętami kontrolnymi, zaś z grupy wyciągu żeń-szeniowego – wyższym o 67 procent.
Znamienna była również praca pierwszego badacza – Fahima…. Tutaj autor dodawał po prostu do karmy szczurów korzeń żeń-szenia. Po 60 dniach takiego żywienia okazało się, że gryzonie znacznie zwiększyły pobór pokarmu i masę mięśni, w porównaniu ze zwierzętami otrzymującymi karmę bez tego dodatku. W ich krwiobiegu wzrósł również wysoko poziom testosteronu, przy czym znacznemu obniżeniu uległa jednocześnie waga prostaty. Te obserwacje są o tyle istotne, że – jakkolwiek podawanie testosteronu starszym panom, jako sposób na poprawę ich funkcji seksualnych i zapobieganie sarkopenii (związanym z wiekiem ubytkom masy mięśniowej), przynosi spodziewane rezultaty – to jednocześnie budzi podejrzenia o sprzyjanie schorzeniom gruczołu krokowego. Wprawdzie sam testosteron ochrania prostatę, to jednocześnie przemienia się w dihydrotestosteron (DHT) i estradiol (estrogen – żeński hormon płciowy) – molekuły szkodzące temu gruczołowi, prowadzące do jego przerostu, zapalenia czy nawet bujania nowotworowego. Tutaj natomiast widzimy, że żeń-szeń pozostaje całkowicie bezpieczny dla stercza. Opinię tę znakomicie fortyfikuje praca Liu, opublikowana w 2000 roku, której autor wykazał, że ginsenozydy hamują wzrost i stymulują apoptozę (programowaną śmierć) komórek ludzkiego raka stercza (podobne efekty obserwował też Kim w 2004. i Li w 2009.). Całą sprawę dobrze wyjaśnił Furukawa w 2006 roku: ustalił, że ginsenozydy blokują receptory androgenowe w komórkach raka prostaty, a jednocześnie aktywują te białka w miocytach – komórkach mięśniowych (Liu również donosił o obniżeniu aktywności receptorów androgenowych w komórkach nowotworowych stercza). A nie trzeba chyba przypominać, bo pewnie wszyscy pamiętamy, że za aktywność hormonów odpowiadają ich receptory. Widać z tego, że ginsenozydy mogą spełniać definicję selektywnych modulatorów receptora androgenowego (SARM) – pilnie poszukiwanych przez farmakologię leków, wspomagających kondycję mięśni seniorów a jednocześnie chroniących ich gruczoły krokowe.
Furukawa zaobserwował jednocześnie, że ginsenozydy aktywują w miocytach zależne od receptorów androgenowych, anaboliczne szlaki sygnałowe, biegnące poprzez kinazę Akt i mTOR, i pobudzające produkcję tlenku azotu (NO). O aktywującym wpływie żeń-szenia na szlak Akt/mTOR i syntezę NO informowało przynajmniej jeszcze dwóch autorów: Leung – w 2006 i Ahn – w 2013 roku. Kinaza mTOR jest enzymem, aktywowanym nie tylko przez receptory hormonów płciowych (np. testosteronu), ale przede wszystkim innych, silnych hormonów anabolicznych, a w szczególności – znanych nam już: insuliny i IGF-1. Kinaza mTOR stymuluje anabolizm białek na etapie translacji – wiązania poszczególnych aminokwasów w złożone struktury białkowe. Natomiast NO bierze udział w samym akcie skurczu mięśnia, jak również rozszerza naczynia krwionośne tkanki mięśniowej, umożliwiając odpowiednie zaopatrzenie komórek mięśniowych w składniki energetyczne i budulcowe. Pobudza wytwarzanie mitochondriów – organelli komórkowych, przekształcających energetyczne składniki pokarmowe na energię użyteczną, napędzającą skurcze włókienek i produkcję białek mięśniowych. Aktywuje kinazy białkowe (specyficzne enzymy regulujące wzrost i metabolizm mięśni) oraz tzw. czynniki transkrypcyjne, pobudzające geny komórek do produkcji białek mięśniowych. (Chodzi tutaj między innymi o wspomnianą wcześniej kinazę mTOR.) Aktywuje komórki satelitarne – młode komórki mięśniowe, regenerujące i odbudowujące tkankę mięśniową. Utrzymuje w komórkach mięśniowych odpowiednią funkcjonalność dystrofiny – białka ochraniającego te komórki przed destrukcjami wynikającymi z naprężeń mechanicznych i odpowiedzialnego za zamianę kinetyki skurczów włókienek na rozwijaną siłę muskułów. Pośredniczy w przekazywaniu sygnału od ważnych hormonów anabolicznych, regenerujących i pobudzających do wzrostu tkankę mięśniową, a szczególnie od znanych nam już: hormonów płciowych, insuliny i insulinopodobnego czynnika wzrostu typu 1 (IGF-1). Pobudza w jądrach produkcję testosteronu, zaś w mięśniach – IGF-1 i folistatyny, blokującej z kolei miostatynę – hormon stopujący, jak sama nazwa wskazuje, rozwój umięśnienia. W niewielkim stopniu NO ogranicza również produkcję samej miostatyny. Przy czym – syntaza tlenku azotu (NOS) jest kluczowym enzymem na szlaku produkcji NO i budowania tkanki mięśniowej. Powszechnie wiadomo, że systematyczne przeciążanie mięśni wysiłkiem fizycznym prowadzi do ich przerostu – hipetrofii. Gdy jednak naukowcy zablokowali u myszy gen wytwarzający NOS, mięśnie gryzoni w ogóle nie odpowiadały przerostem na bodźce przeciążeniowe. Z uwagi na opisane wyżej fakty – sportowcy stosują często przed treningami kombinacje suplementów, zwiększające produkcję tlenku azotu, nazywane popularnie NO-boosterami. I tutaj widzimy, że żeń-szeń kandyduje do miana znakomitego NO-boostera. Warto natomiast dodać, że tlenek azotu odpowiada jednocześnie za zjawisko erekcji prącia, a popularne leki poprawiające potencję, takie jak osławiona Viagra, to nic innego, jak molekuły wzmagające jego aktywność.
Do badań wykonanych na zwierzętach i izolowanych komórkach, jakkolwiek niezwykle cennych, podchodzimy zazwyczaj z pewną rezerwą – i często pytamy: „Czy wszystkie te rewelacje znajdują potwierdzenie u ludzi?”
Salvati, w 1996 roku, podawał ekstrakt z żeń-szenia 46 ochotnikom, kontrolując efekty takiego postępowania w odniesieniu do 20 mężczyzn, nie otrzymujących przetworu z tej rośliny. U mężczyzn z pierwszej grupy, w porównaniu z drugą, wzrósł znacznie poziom testosteronu i gonadotropin (hormonów pobudzających produkcję androgenów w jądrach), za to istotnemu obniżeniu uległ poziom prolaktyny. To bardzo doniosła obserwacja, gdyż prolaktyna wzmaga aktywność estrogenów w gruczole krokowym, przez co przyczynia się do rozwoju schorzeń prostaty. Zdolność żeń-szenia do obniżania poziomu prolaktyny jest więc kolejnym mechanizmem, obok opisanych poprzednio, tłumaczącym nam ochronny wpływ tej rośliny gruczoł krokowy.
Wielu badaczy postuluje, że pojawiające się u starszych osób zmęczenie i osłabienie są efektami zachwiania proporcji pomiędzy DHEA a kortyzolem. Pamiętamy przecież, że DHEA to androgen podobny do testosteronu, hormon anaboliczny, wspomagający muskuły, zaś kortyzol to – odwrotnie – hormon kataboliczny, niszczący mięśnie, generalnie przeciwnik testosteronu i innych androgenów. Problemem zmiany stosunku kortyzolu do DHEA pod wpływem żeń-szenia zajmował się właśnie Tode, publikując wyniki swych prac w 1999 roku. Tutaj autor podawał przez 30 dni 6 g korzenia żeń-szenia 12 starszym osobom, uskarżającym się na zmęczenie, osłabienie i inne symptomy związane z przekwitaniem, kontrolując efekty terapii w odniesieniu do 8 starszych osób, nie zgłaszających podobnych problemów. Przed rozpoczęciem eksperymentu, autor zaobserwował, że ochotnicy z pierwszej grupy dysponują jedynie połową puli DHEA, charakteryzującą osób z grupy drugiej. Wprawdzie podawanie żeń-szenia nie zdołało całkowicie wyrównać poziomu DHEA, to jednak wyraźnie obniżyło poziom kortyzolu, znacząco poprawiając stosunek obydwu hormonów. Tu warto może dodać, że w 2007 roku, w badaniu na królikach, Panossian wykazał blisko 70-procentowy spadek poziomu kortyzolu, w porównaniu z grupą placebo, w efekcie doustnego podawania zwierzętom przez 7 dni ekstraktu z żeń-szenia.
Natomiast Al-Dujaili zgromadził w 2007. dwie 12-osobwe grupy młodych i starszych ochotników, i obu grupom podawał przez 7 dni 650 mg ekstraktu z żeń-szenia, mierząc poziom testosteronu i DHEA w ślinie, tuż przed rozpoczęciem eksperymentu i zaraz po jego zakończeniu. W grupie młodych ochotników – poziom testosteronu i DHEA wzrósł odpowiednio – o 20 i o 3 procent, natomiast w grupie starszej – o 16 i o 69 procent.
Inne hormony
Ponieważ wielokrotnie donoszono o przeciwcukrzycowych właściwościach żeń-szenia, a że za gospodarkę cukrową odpowiada insulina, musi to oznaczać, że składniki aktywne żeń-szenia wpływają pozytywnie na aktywność insuliny. Najlepiej wyjaśnił chyba to wszystko Park w 2008 roku… Jak się okazało: z jednej strony – ginsenozydy pobudzają trzustkę do wydzielania insuliny, z drugiej zaś – zwiększają jej aktywność w komórkach mięśniowych. Ten drugi efekt zależny jest od aktywacji kolejnego enzymu z grupy znanych na już kinaz – kinazy AMPK. AMPK zwiększa wrażliwość receptorów mięśniowych na insulinę i IGF-1, i generalnie wykazuje szeroki wpływ na kształtowanie kondycji i konstytucji naszej muskulatury, co omawiam szeroko w jednym z artykułów na stronie „Sylwetka, Uroda, Zdrowie”, zatytułowanym: „AMPK/mTOR – minus i plus zasilania muskulatury”. Warto może jedynie podkreślić, że znane nam już androgeny, w swojej akcji anabolicznej, aktywują nie tylko kinazę mTOR, ale również AMPK. Natomiast kataboliczny kortyzol i generalnie antagonista androgenów – blokuje oba enzymy. Ginsenozydy znowu zachowują się więc w tkance mięśniowej podobnie do anabolicznych androgenów, gdyż, tak samo jak one, aktywują tu jednocześnie szlaki sygnałowe jednej i drugiej kinazy – i mTOR, i AMPK.
Jak donosi Junxiong Ma – w bardzo aktualnej, publikowanej w 2013 roku, wykonanej na izolowanych komórkach pracy – ginseozydy silnie stymulują produkcję dwóch czynników wzrostowych, ważnych dla regeneracji i rozwoju muskulatury – NGF i BDNF; odpowiednio – o ponad 120 i prawie 160 procent. Wprawdzie oba te hormony należą do czynników wzrostowych z grupy czynników troficznych neuronów (neurotrofin), to jednak mają jednocześnie ogromne znaczenie dla mięśni: NGF chroni np. mięśnie przed destrukcją i zanikiem, zaś BDNF działa podobnie do insuliny, IGF-1 i androgenów, aktywując w mięśniach anaboliczne szlaki sygnałowe, biegnące poprzez kinazę mTOR i AMPK.
Bardzo ważnym zjawiskiem dla naszej tężyzny fizycznej jest angiogeneza – produkcja naczyń krwionośnych. Angiogeneza warunkuje odpowiednie ukrwienie mięśnia sercowego i mięśni szkieletowych. Angiogenezę pobudza niedotlenienie, czyli też np. niektóre formy wysiłków fizycznych, jak również hormony anaboliczne, a w szczególności: insulina, IGF-1, tlenek azotu i androgeny. A wszystko to za sprawą stymulującego wpływu tych hormonów na kinazę mTOR, która pobudza geny (za pośrednictwem czynników transkrypcyjnych HIF-1 alfa) do produkcji czynnika wzrostu śródbłonka naczyniowego – VEGF (w ten sam sposób, o czym wyżej już pobieżnie informowałem, mTOR pobudza produkcję syntazy tlenku azotu, przez co podnosi poziom NO). Ponieważ kilku autorów donosiło, że angigenezę pobudzają również ginsenozydy, dlatego Leung postanowił przebadać tę sprawę dokładnie w 2011 roku. Jak ustalił: ginsenozydy, identycznie jak wymienione wyżej hormony, aktywują kinazę mTOR, a za jej pośrednictwem – czynniki transkrypcyjne HIF-1 alfa – i produkcję VEGF. Tu może warto jedynie dodać, że VEGF nie tylko stymuluje angiogenezę, ale jednocześnie – o czym donosił Arsic w 2004 roku – ochrania komórki satelitarne oraz promuje przyrost włókien mięśniowych podczas regeneracji mięśni.
Efekty
Wprawdzie omówione wyżej relacje pomiędzy ginsenozydami a hormonami wskazują ewidentnie, chociaż pośrednio, że żeń-szeń powinien wpływać pozytywnie na naszą tężyznę fizyczną, to jednak przydałyby się tutaj jakieś dowody bardziej bezpośrednie…
W 2010 roku, w badaniu na izolowanych komórkach mięśniowych, Lee zaobserwował, że ginsenozydy – z siłą proporcjonalną do dawki – pobudzają tworzenie włókien mięśniowych w procesie regeneracji mięśni.
Xiong badał, też w 2010 roku, wpływ żeń-szenia na apetyty, parametry metaboliczne i skład ciała szczurów. Jak donosił: gryzonie, otrzymujące dootrzewnowo przez 4 tygodnie ginsenozydy, zgromadziły o 1.4% więcej masy mięśniowej, niż zwierzęta traktowane roztworem soli fizjologicznej.
Diabetycy, którzy – w badaniu Reedsa z 2011 roku – przyjmowali doustnie, przez pierwsze 2 tygodnie 250 mg i przez następne dwa tygodnie 500 mg ginsenozydów, zwiększyli o dwa kilogramy wagę swego ciała. Ponieważ jednak waga tłuszczu nie uległa w tym okresie żadnej zmianie, musiało to oznaczać, że owe 2 kilogramy stanowiła beztłuszczowa masa ciała, której główną wagowo składową tworzy tkanka mięśniowa.
Ponieważ artykuł ten dedykowany jest w pierwszej kolejności osobom aktywnym fizycznie, dlatego warto zobaczyć – jakie korzyści przynosi suplementacja żeń-szenia sportowcom… Żeń-szeń, jako dozwolony środek wspomagania wysiłku sportowego, testowany był oczywiście wielokrotnie – i to zarówno na zwierzęcym modelu badawczym, jak też z udziałem atletów-ochotników. Najczęściej cytuje się jednak w tym kontekście dwie dobrze zaplanowane i kontrolowane placebo (środkiem nieaktywnym) prace z udziałem ochotników: Kima i Lianga – obie z 2005 roku. Pierwszy autor wykazał, że przyjmowanie 2 g ekstraktu z żeń-szenia przez 8 tygodni wydłuża czas kontynuowania biegu do wyczerpania i ułatwia regenerację po wyczerpujących treningach. Drugi – że przyjmowanie 1.350 g żeń-szenia przez 30 dni poprawia czas kontynuowania wysiłku do wyczerpania, w kolarskim treningu wytrzymałościowym.
Między innymi rezultaty uzyskane w tych dwóch badaniach powodują, że żeń-szeń jest ulubionym suplementem sportowców z dyscyplin wytrzymałościowych. Jednakże, przynajmniej z równym entuzjazmem, stosują go również przedstawiciele dyscyplin siłowych, szybkościowych i sylwetkowych. Szczególnie upodobali go sobie kulturyści i sztangiści. Krąży kuluarowa opinia, że 1 g ekstraktu z żeń-szenia dziennie działa niemal tak na masę i siłę mięśni, tyle że legalnie, jak zakazane w sporcie pochodne testosteronu – tzw. steroidy anaboliczno-androgenne. A opinii praktyków nie można lekceważyć, gdyż często mają one nawet wyższą wartość, jak teorie wynikające z badań naukowych. A co do badań naukowych, to aż dziw bierze, że – w odniesieniu do tej tak powszechnie używanej przez siłaczy rośliny – wykonano tak mało poważnych eksperymentów, w kontekście rozwoju siły i masy mięśniowej. Niemniej wyniki tych badań, które wykonano i którymi dysponujemy, brzmią chyba wystarczająco wymownie…
Zacznijmy od starej pracy McNaughtona z 1989 roku, gdzie autor podawał przez 6 tygodni trzydziestu aktywnym ochotnikom 1 g żeń-szenia, obserwując progresję wyników w kilku testach siłowych; odnotował znamienny wzrost siły uścisku ramienia oraz mięśnia piersiowego i czworogłowego uda.
Engels wykonał dwa badania – w 2001 i 2003 roku. Pierwsze – z udziałem dziewiętnastu i drugie – z udziałem dwudziestu siedmiu aktywnych fizycznie ochotników. Oba były do siebie zasadniczo podobne: chodziło w nich głównie o sprawdzenie progresji siły w 30-sekundowym, kolarskim teście sprinterskim. Jak się okazało: zawodnicy – przyjmujący przez 8 tygodni 400 mg ekstraktu z żeń-szenia dziennie – rozwijali średnią siłę mięśniową, wyższą o ok. 2.7%, od kolegów otrzymujących w tym samym czasie placebo.
Bardzo wymowna będzie tutaj praca Rogersa z 2006 roku, w której autor badał synergizm pomiędzy żeń-szeniem a kreatyną, we wpływie na rozwój masy i siły mięśniowej. Przypomnijmy, że kreatyna to bodaj najpopularniejszy, dozwolony suplement anaboliczny, stosowany namiętnie przez wyczynowych siłaczy oraz osoby korzystające rekreacyjnie z zajęć na siłowni. Tak więc ochotnikom, poddawanym programowi ćwiczeń siłowych, podawano tutaj przez 12 tygodni – albo 3 g kreatyny, albo 3 g kreatyny plus 1.5 g patentowego ekstraktu z żeń-szenia, albo maltodekstrynę – jako placebo. Przyjrzyjmy się tylko wynikom najdobitniej przemawiającym do wyobraźni miłośników „żelaznego sportu”: w wyciskaniu na ławie – grupa placebo poprawiła swoje wyniki o 19.1, grupa kreatyny – o 23.2, zaś grupa kreatyny z żeń-szeniem – o 32.6 kilograma; kiedy w grupie placebo masa mięśniowa wzrosła zaledwie o 0.7, to w grupie kreatyny – o 1.7, zaś w grupie kreatyny z żeń-szeniem – o równe 2 kilogramy.
Ostatecznie możemy więc stwierdzić, że żeń-szeń to znakomity środek dietetyczny, wzmacniający jednocześnie odporność i tężyznę, i to zarówno dla sportowców wyczynowych, jak też osób aktywnych fizycznie – korzystających z wytrzymałościowej rekreacji ruchowej lub spędzających swój wolny czas na siłowni.


